Wpadam do kuzynki, zdyszana. ,, Potrzebuję Twoich rąk, Twoich dłoni!'' Przecież ktoś musi potrzymać mi magiczny koszyczek, ktoś musi skosztować ciepłych wypieków, ktoś musi powiedzieć 'Poproszę o przepis.'
Są..
.. chrupiące z wierzchu, lubię się przez tą skorupkę przedzierać,
.. mięciutkie w środku, delikatnie skubać puszyste ciasto,
.. złociste, chociaż maliny puszczają sok,
.. wesołe, bo nie ma nic lepszego na poprawę humoru od malinowego koloru w środku zimy.
Znów współpracuję z Nigellą, z serduszkami obok składników, od czasu do czasu głaszcząc czerwoną wstążkę, założoną na kartce z masą zdjęć pysznych, czasami na wpół gotowych dań. Przy okazji zorientowałam się, że mojej książce brak kilku stron. (Ze sconesami, ciekawe kto jest sprawcą. Czyżby łakoma ekspedientka w Empiku?)
Uśmiecham się sama do siebie, bo za oknem przecież temperatury minusowe, a ja wcale nie zamierzam marznąć. Nie w towarzystwie rozgrzanego piekarnika.
Gryź, łam, odrywaj, dziób. Każdy ma przecież swój sposób jedzenia muffinek.
Kukurydziane muffinki z malinami, 12 sztuk
150g mąki pszennej
100g mąki kukurydzianej
2 łyżeczki proszku do pieczenia (polecam zmniejszyć do1 lub 1 i 1/2)
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
150g miałkiego cukru
125 ml oleju
125 ml maślanki
1 jajko
150g malin
W misce wymieszać suche składniki, w dzbanku połączyć mokre i jajko. Dodać mokre do suchych, wymieszać, wcale nie starannie. Dodać 100g malin, ponownie wymieszać. Nakładać porcje ciasta do formy wyłożonej papilotkami lub silikonowymi foremkami, udekorować dodatkowymi malinami. Piec ok. 20 minut, sprawdzając patyczkiem stan ciasta.
Uważaj!
Poczekaj sekundę, daj im ostygnąć. Nie chcesz przecież stracić możliwości zostania smakoszem w przyszłości.. prawda?
Robiłam kiedyś muffinki kukurydziane, ale z truskawkami. Są boskie ^^
OdpowiedzUsuńMiałkiego cukru?
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie można zrobić takich 100% kukurydzianych. Chociaż Twoje i tak wyglądają świetnie ^^
Miałki, czyli drobny. Ale zwykły też się nada. ;)
UsuńKoszyczek pełen pyszności i od razu uśmiech pojawia się na twarzy :D
OdpowiedzUsuńja lubię odrywać.. i tak sobie powoli zjadać. :-)
OdpowiedzUsuńMają śliczny kolor - takie złociste, wesołe, słoneczka z koszyczka :)
OdpowiedzUsuńWyglądają obłędnie!
A gdzie Ty znalazłaś maliny w takie mrozy? Narobiłaś mi na nie niesamowitej ochoty, ale będę musiała poczekać aż nastanie pora, na te urocze, czerwone owocki. Nie uśmiecha mi się jeść mrożonek. :(
OdpowiedzUsuńWłaśnie, znalazłam w zamrażarce. Oj, jeszcze troszkę! :)
UsuńWyglądają cudnie. :) I pewnie tak samo smakują.
OdpowiedzUsuń:D ale pyszne!! i fajne ci wyszły :D takie hmmm chrupiące z wierzchu... nie wiem jak to ująć :D ale teksturę mają genialną
OdpowiedzUsuńmmm wyglądają przepysznie:)
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie wyglądają...lato w środku zimy...zadzroszę!
OdpowiedzUsuńszkoda że nie mam malin :(
OdpowiedzUsuńZakochałam się w nich!
OdpowiedzUsuńteż chce nauczyc sie tak piec :D
OdpowiedzUsuńLubię odgryzać kapelusze albo obrywać kawałki palcami i popijać kawą lub mlekiem! :D
OdpowiedzUsuńPychotkaaaa daj jednąąąąąą cooo?
Dlaczego lato mogę poczuć jedynie przez ekran mojego komputera a nie za oknem? Bu.
OdpowiedzUsuńChce maliny prosto z krzaczka, i takie muffiny też chcę!
Ale cudeńka :), fajne te malinowe KROPY :D
OdpowiedzUsuńrozgrzany piekarnik o tej porze roku to najlepszy towarzysz ;) ekspedientka rzeczywiście musiała być głodna, a może jakiś pożeracz książek chodzi po empikach? ;]
OdpowiedzUsuńwyglądają pysznie:) porywam jedną taką:)
OdpowiedzUsuńa ja bym Ci wyjadła wszystkie!
OdpowiedzUsuńWłaśnie takiej babeczki teraz mi potrzeba. Właśnie takiej. I kawki zbożowej :).
OdpowiedzUsuń