Jak wiadomo Norwegia do tanich krajów nie należy. Nie znaczy to jednak ze powinniśmy odmawiać sobie przyjemności próbowania tamtejszych smakołyków - tym bardziej, ze kraj ten sprzyja zdrowemu odżywianiu. Uwierzcie mi, każda nowa rzecz, którą dostrzegłam na półce imponowała mi zarówno smakiem jak i etykietką. ( zachwycająco krótkie składy produktów spożywczych zawsze robią na mnie ogromne wrażenie ) Z kolei przerażała mnie swoją ceną, no ale "jak na zarobki Norwegów.." - ceny są całkiem adekwatne do płacy. Jeśli chodzi o skalę wyboru dóbr, to miastach znajdziecie jedynie norweskie markety i norweskie marki. Żadnych tańszych odpowiedników. Stawiają na jakość, nie na ilość. I za to łapią u mnie kolejnego plusa.
Znalazłam kilku swoich ulubieńców i przywiozłam ich ze sobą do Polski. A nóż widelec ktoś z Was ma w planach wyjazd do Norwegii i ten wpis okaże się dla niego niesłychanie przydatny? W każdym razie zdradzę Wam sekret czego będąc w Norwegii spróbować po prostu trzeba.
Do dzieła!
Na pierwszy ogień idzie czekolada. Rzadko kiedy spotkacie tu typowe 100g opakowanie (chyba, ze w dziale z produktami do pieczenia) czekolada sprzedawana jest w 200g tabliczkach i jest chyba ulubionym a co za tym idzie ma trochę więcej wariantów smakowych (oczywiście jednej marki, no może dwóch)
Klasyczna (i najlepsza!) To ta z kawałkami wafla i solą morską. Miałam okazję jeść ją już kilka razy w życiu i mówię Wam - spróbowaliby tylko zrobić mniejsze opakowania!!
Na półkach można tez było dostrzec wersje z oreo, daim (szaleją tu za daim'em, batoniki, cukierki, polewy, posypki..) orzechami i nowość- bąbelkową (która u nas też jest już standardem).
Ja, uginająca się pod ciężarem czekolady
11.880 kalorii = duża dawka szczęścia (i próchnicy)
Kolejną rzeczą, za którą wprost szaleję na hasło "Norwegia" ( nie licząc widoku fiordów, oczywiście ) jest mieszanka studencka. Ogromne opakowania mieszanek najlepszych orzechów i suszonych owoców. Nie lubisz solonych? Proszę bardzo, Norwedzy też. Niesolone i niedosładzane. I to z nerkowcami, o które w polskich mieszankach trzeba się bić. ( dobra, solone tez są dostępne - tak, dla ciekawskich)
Oprócz tego cale półki wypełnione orzechami różnego rodzaju oraz ściany z automatami przy których można stworzyć swoja własną mieszankę. Napełnij kubek dowolną ilością kandyzowanych/ suszonych owoców czy orzechów w polewach jogurtowych, czekoladowych i kupuj za jedną cenę (cholernie wysoką, ale i tak kuszącą..)
Malina, jabłko i aronia oraz jagodowy. Bajka!
Od strony wytrawnej mogę z całego serca polecić wszystkie ryby a w szczególności łososia norweskiego. Poezja! Niestety nie mam żadnych zdjęć, bo obiady były dość późno i jakoś nie w głowie było mi szukanie telefonu/ aparatu. Dlatego wstawiam zdjęcie uroczego pana ze świeżo złowionym łososiem, o.:
Coś jeszcze? No pewnie! Widoki!
Kochani! Tego się nie zapomina. Gdziekolwiek bym nie poszła czy się nie wychyliła - tam okolice zapierały dech w piersiach. Nawet poranna kawa pita przy oknie smakowała inaczej i przenosiła mnie w rodzaj zadumy nad pięknem i potęgą natury. Żadna trasa samochodowa nie była nudna. A wręcz jakby idealnie zaplanowana by utrudniać drogę kierowcy - nie można było oderwać wzroku od szyby, co chyba troszkę przeszkadza podczas prowadzenia auta.
Zieleń idealnie wkomponowana w infrastrukturę ( celowo użyłam tej kolejności - Norwedzy rozwinęli kraj nie naruszając natury. Nawet spacer do sklepu jest czymś emocjonującym. Coś wspaniałego)
W niektórych wioskach domy ( a czasem nawet i sklepy) zamiast dachówek były przykryte.. trawą. Domy budowane są z najlepszej jakości drewna. I na wieść o tym, ze niektóre budowle są jeszcze z 18 wieku łapałam się za głowę. Przecież nie widać różnicy w zestawieniu ze świeżo wybudowanym obok domem! zachwyt nad zachwytem.
Do opisania poszczególnych wycieczek potrzebowałabym jeszcze kilku postów.. a że przyznam się szczerze - idę na łatwiznę - więc pokażę Wam tylko kilka zdjęć. ;) (niestety nie są najlepszej jakości, większość robiona telefonem. Podczas tegorocznych wakacji , jeśli chodzi o fotografię to polegałam bardziej na kuzynce)
śniadanie mistrzyni
Nie zgadniesz, ale własnie zaczęłam się śmiać, bo mam w buzi...czekoladę mleczną Freia (czy jak to tam? nie chce mi się sprawdzać:D). Kupiłam ją gdy byłam w Norwegii i delektuję się nią jeszcze do dzisiaj. Jest przeboska. Rozmawiałam z norwegiem (tak mogę nazwać kogoś kto tam mieszka?) i Thor pokazał mi jeszcze żelki w czekoladzie i żelki anyżowe mówiąc że to tradycyjne słodycze. Ale może w każdej części Norwegii jest inaczej :)
OdpowiedzUsuńA to ciekawe! Nie widziałam ani żelków w czekoladzie ani tych anyżowych (ale to pewnie dlatego, że działy z żelkami tylko mignęły mi przed oczami. Faktycznie było tam coś czekoladowego, ale myślałam, że to zwykłe pralinki.) Ale strata! :(
UsuńPodobno dziwne mają tam słodycze bo większość jest z solą, chętnie bym spróbowała. Za daimem też szaleje ale zaopatruję się w niego głównie na Słowacji :D
OdpowiedzUsuńByłam w tym roku w Norwegii na wakacjach i powiem szczerze, że odniosłam zupełnie inne wrażenie odnośnie produktów... Odwiedziłam kilka sklepów i to co jest na półkach składy z reguły ma baaardzo długie i często widnieje w nich masa składników chemicznych... Miałam nawet problem z wybraniem chleba takiego który nie miałby żadnego E...
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi natomiast o czekoladę i łososia norweskiego to w zupełności się z Tobą zgadzam :) Łosoś poezja :)
No i krajobraz i widoki też!
Pozdrawiam,
Nie jadam pieczywa. Chyba, ze okazjonalnie (zrezygnowalam z niego juz bardzo dawno temu, nawet stare rodzinne piekarnie bazują teraz na spulchniaczach i jajkach w proszku.. więc mój wzrok nawet nie sięgał w kierunku półek z chlebem) Dlatego zapewne masz racje. :) Odruchowo siegam po produky bio - a w Norwegii moim zdaniem to pierwsza klasa i nawet ceny były całkiem przyzwoite :)
UsuńNo my też w rodzinie sięgamy po produkty bio i w sumie masz rację, że było ich sporo, ale sporo było też było rzeczy nie jadalnych. Dlatego też myślę, że ogólnie stosują tam więcej chemii niż np. w Polsce.
UsuńCzekolada Oreo jest tak pyszna, ze zjadam cala tabliczke na raz.. Wiem.. nie powinnam sie do tego przyznawac, ale ja kooocham <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam tez Smash :D - to juz moje uzaleznienie :P
Jesli chodzi o zelki, to sa one bardzo popularne- tak zwane smågodt (zelki i cukierki na wage) zajadane sa przez wszystkie dzieci w kazda sobote ;) Uwielbiam galaretke malinowa pokryta czekolada- mmmmmm <3 Popularny jest tez anyz - gumy do zucia, zelki, batoniki.. :)
Probowalas fruzeliny wisniowej (kirsebærsyltetøy) firmy Lerum?- to moj zdecydowany faworyt wsrod dzemow <3
Nie ma się czego wstydzić, sama nie raz opanowuję całą ogromną tabliczkę. <3 Oreo zapewne też jest przepyszna! :)
UsuńJeśli chodzi o Smash, to nie miałam przyjemności próbować. Może kiedyś innym razem... ;)
Próbowałam tylko 'bezcukrowe' dżemy, nie miałam pojęcia,że to frużelina!! Gdybym wiedziała, to nie zastanawiałabym się ani chwili przy półce. Chyba trzeba zacząć naukę języka norweskiego! :D
Świetny wpis! A ta norweska czekolada... palce lizać ;)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :) równiez mieszkam w Norwegii :) świetny blog :)
OdpowiedzUsuńMniam, mniam. Jestem ciekawa tych czekolad :P
OdpowiedzUsuńMam zupelnie inne wrazenie. Chleby marketowe sa paskudne, prawdziwy chleb w eko piekarniach to koszt nawet 40zl za maly bohenek. Pasty kawiorowe, remulady, majonezy z tuby- Norwegowie lubuja sie w nich, nie wspomne co jest w srodku. Dzemy- owszem, noezle, ale jak kupisz te najdrozsze, podobnie z setka innych rzeczy. Na szczescie mozna jesc owoce morza i ryby prawie ze prosto z wody. No i sery kozie sa pyszne, tanie i nieulepszane. Latwo tez o nietypowe w PL miesa- baranine, jagniecine. Oczywiscie jak nas stac ;)
OdpowiedzUsuń