Znane też pod nazwą: kluski na parze, pyzy drożdżowe czy też poznańskie, pampuchy, buchty, parowańce.. pod każdą z tych nazw kryje się niezapomniany smak dzieciństwa.
Pierwszy raz jadłam je właśnie w Poznaniu, zakochałam się po uszy i kazałam babci obiecać, że będzie mi takie robić lub- kupować. Babcia się zobowiązała.
Gdy tylko jest możliwość, zamiast ziemniaków, czy ryżu- wybieram pyzy, choćby te kupne, np. z Lidla.
Gdy tylko zobaczyłam je tutaj zapisałam przepis i powoli szykowałam się do wykonania moich ukochanych pampuchów. Myślałam, że czeka mnie syzyfowa praca, ale jak się okazało, to sama przyjemność!
Dobre zarówno na słono -jako dodatek do obiadu, jak i na słodko, np. polane jogurtem lub sosem owocowym.
Kluski na parze (16 dużych klusek- u mnie ok.20 odrobinkę mniejszych)
3 szklanki mąki orkiszowej (użyłam pół na pół pszenną i pszenną pełnoziarnistą)
25 g świeżych drożdży
1 szklanka mleka sojowego
1/2 szklanki wody
1 jajko
1 łyżka cukru trzcinowego
3 łyżki rozpuszczonej margaryny bezmlecznej (użyłam masła)
szczypta soli
Przygotować zaczyn: drożdże pokruszyć i połączyć z cukrem, 2 łyżkami mąki i szklanką ciepłego mleka. Zamieszać i pozostawić do wyrośnięcia na około 10 minut.
Przygotować ciasto: do zaczynu dodać margarynę, jajko, mąkę, szczyptę soli, wodę i wyrobić gładkie ciasto. Wyrobienie ciasta maszynowo zajmuje 5 minut, ręcznie wyrabia się dwa razy dłużej (robiłam ręcznie).
Przykryć ściereczką i pozostawić do wyrośnięcia na około 1 godzinę.
Wyrośnięte ciasto szybko przegnieść, formować kulki wielkości mandarynki i odkładać na blat podsypany mąką. Zostawić na około 15 minut przykryte ściereczką do napuszenia.
Gotować na parze przez około 8 minut.
Podawać na gorąco z dowolnymi dodatkami.
Kluski te doskonale nadają się również do mrożenia: ugotowane kluski owinąć porcjami (po kilka) w przezroczystą folię lub włożyć do woreczków i do zamrażarki. Przed jedzeniem nie trzeba nawet szybciej ich wyciągać. Wystarczy włożyć do mikrofali lub podgrzać na parze.
U mnie ostatnio królują kluski na parze :) Tylko, że nie w wersji orkiszowej (bo tylko ja bym je jadła). Jednakże jak je można zamrozić, to zapewne zrobię większą porcję i wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńJa też je uwielbiam :) U mnie w domu się zawsze nazywało je właśnie pampuchami i podawało z mięsnym sosem. Ale razowych, a tym bardziej orkiszowych jeszcze nie jadłam. Trzeba będzie spróbować.
OdpowiedzUsuńpyzy tylko z paczki jadłam z owocami, takie domowe to jest coś! gratuluję cudnych pampuszków:)
OdpowiedzUsuńo jaaa.. moje kochane kluski na parze :) dobrze napisałaś.. smak dzieciństwa. Mama zabierała mnie na takie z dżemem i polewą budyniową.. w domku żadko je robi.. ale chyba ją zaskoczę i oo.. zrobię ;) tylko czy podołam......
OdpowiedzUsuńZawsze jadłam takie kluski kupne i z białej mąki. A te wyglądają bosko i do tego są z mąki orkiszowej! Jutro pędzę do sklepu po takową i robię na obiad :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam. szczególnie z sosem grzybowym :)
OdpowiedzUsuńMmm... tak jak napisałaś smak dzieciństwa. Moja babcia nazywała je pierogami na parze i robiła z jabłuszkiem w środku.
OdpowiedzUsuńPyszota! I podałaś je tak jak ja najbardziej lubię :P Mam o nich wpis na Blogu ,ale raczej kupuję w sklepiszczu :P
OdpowiedzUsuń