Co za p a r a d o k s! Kiedy dowiedziałam się stronce guiltfree w te wakacje - czym prędzej zakupiłam sobie masło orzechowe PB2, którym byłam mile zaskoczona. :) A słoiczek, jaki otrzymałam starczył mi na dobre 3 miesiące. W tym czasie łudziłam się, że jestem na diecie - faktycznie jedząc zdrowe główne posiłki, między którymi pożerałam TONY słodyczy. Przestałam też wtedy piec, bo myślałam,że dzięki temu pozbędę się cukru w moim jadłospisie. Nic bardziej mylnego. Przerzuciwszy się na kupne słodycze uzależniłam się od nich jeszcze bardziej (konserwanty i ulepszacze smaku robią swoje!)
Ratował mnie codzienny spory wysiłek fizyczny - porząąąąądny wycisk na rowerku stacjonarnym, gdy w ciągu 45 minut spalałam około 1200+ kcal (szaleństwo, Moi Drodzy. Szaleństwo.) Ale koniec końców nie chudłam, a jeśli chudłam to powolutku, pomalutku.
O tym co wydarzyło się wraz z nadejściem Nowego Roku opiszę kiedy indziej, gdy już osiągnę zamierzony cel. (wiece, nie chcę nic wykrakać, psuć dobrej karmy itp. itd.) Tak, nadszedł ten pozytywny moment. Punkt kulminacyjny.. ;)
Jem słodycze. Jem, raz w tygodniu coś drobnego - skubnę. Nawet nie czuję takiej potrzeby, ale gdy nadarzy się okazja w piątek czy sobotę to nigdy nie odmawiam. I już nawet nie pamiętam jak to się stało, że weszłam na stronkę guiltfree. Obiecałam sobie wtedy, że jeżeli wytrwam dwa miesiące w mojej dietce to zrobię zakupy w tym sklepie. Kupię wszystko to co zawsze mnie ciekawiło. Zrobię recenzje na blogu i podzielę się z Wami moimi doświadczeniami.
Szał. Ekscytacja. Uśmiech. Kołatanie serca.
Dwa miesiące już prawie minęły, a wczoraj do moich drzwi zadzwonił kurier z paczką. Moja radość była niepohamowana. Nawet brzydka grypa nie przeszkodziła mi w tym.. malutkim szczęściu i co tu dużo gadać - satysfakcji.
Już niedługo na blogu pojawiać się będą przepisy zawierające produkty marki Walden Farms (nie, nie współpracuję z nimi - robię to z własnej nieprzymuszonej woli) Mam świadomość tego, że motyw główny ''0 kalorii'' może być zwykłym chwytem marketingowym. Składy nie są najgorsze, ale na wszelki wypadek -dla dobra organizmu, będę zachowywała odpowiednie odstępy między spożywaniem tych cudeniek. Miejmy nadzieję, że pieniądze nie były wydane na marne... Bo kolejne takie zakupy pewnie dopiero za pół roku..albo i więcej ;)
Co zamówiłam?
- mąkę migdałową
- syrop czekoladowy
- syrop do naleśników - klonowy
- syrop karmelowy
- syrop jagodowy
- cukier taganesse
- deser ryżowy (tego nie mogę się doczekać!)
- dip marshmallow
- czekolady do picia: krówkową, orzechową, białą, karmelową
- ten zapakowany produkt to sos karmelowy dla koleżanki ;)
Tu już poranna owsianka ze zmrożonym bananem
na mleku sojowym z twarożkiem i syropem czekoladowym.
na mleku sojowym z twarożkiem i syropem czekoladowym.
Wrażenia? Słodko, czekoladowo. Ale o tym będę jeszcze pisała.
śniadanko wygląda bardzo smacznie:)
OdpowiedzUsuńsłodkościiiiiiiiiii <3
OdpowiedzUsuńTaka owsinak najlespza <3 A te zakupy chyba wole bardziej niz ubraniowe hihi <3
OdpowiedzUsuńjaaaa, czemu akurat o tej godzinie przeczytałam tego posta... to wszystko cudownie brzmi <3
OdpowiedzUsuńNie jestem fanką takich dietetycznych wynalazków, ale chętnie poczytam Twoje opinie o tych produktach;) tak o z czystej ciekawości;)
OdpowiedzUsuńCzekam i czekam na Twoją recenzję, podziel się wreszcie wrażeniami :)
OdpowiedzUsuńJutro lub w weekend coś wypróbuję. Spokojnie, recenzji będzie dużo i dużo przepisów zawierających te produkty :)
Usuńczekolada do picia krówkowa - to brzmi bajecznie :)
OdpowiedzUsuń